"Swiąteczny Blues"

"Okres Swiąt to dla mnie najtrudniejszy czas w całym roku." - pisze pani Helena. "Mój mąż zmarł 10 lat temu. Syn się usamodzielnił i mieszka z rodziną w Toronto. Z różnych powodów święta z jego rodziną nie wchodzą w rachubę. Swięta spędzam więc zwykle sama. Choć mam paru dobrych przyjaciół, którzy mnie zapraszają do siebie, to jednak uczucie jakiejś pustki pozostaje. Jest mi smutno i nie potrafię w sobie opanować tego uczucia. Ciągle chce mi się płakać. Czy mógłby Pan coś doradzić?"

Boże Narodzenie, a także Wielkanoc, w istocie niektórym przynoszą radość a niektórym cierpienie. Myślę, że w dużej mierze to zależy od tego, czy ma się rodzinę, no i od charakteru tej rodziny. Ktoś kiedyś zażartował, że takie okazje pozwalają nam sobie uświadomić dlaczego nie utrzymujemy kontaktów z niektórymi członkami rodziny przez resztę roku. "Rodzina cię męczy, gdy jest, a kiedy jej nie ma bezdomnyś jak pies" - śpiewali kiedyś Starsi Panowie Dwaj.

Swięta przypominają nam o naszych stratach. W Pani wypadku, Pani Heleno, jest to zmarły mąż. Dla innych może to być żona, z którą się rozwiodło, albo nawet wspomnienie o osobie, z którą coś nie wyszło i z którą rodziny nie udało się założyć. Te rekolekcje potrafią być tak bolesne, że ludzie zrobili by wszystko, by o nich zapomnieć. Miałem kiedyś kolegę, który, jak sam mawiał, tak jak Chrystus zstępował do grobu (upijał się do nieprzytomności), po to by zmartwychwstać (wytrzeźwieć) dopiero po paru dniach jak już "całe te święta" były skończone. Ta reakcja nie jest znowu taka niezwykła. Wiele osób próbuje "zabić chandrę" nadużywając alkoholu podczas świąt.

Ja myślę, że jak by się przyjrzeć bliżej tym cierpieniom, to by to się głównie sprowadziło do problemu Samotności. Samotność to bardzo trudne doświadczenie, którego większość ludzi próbuje uniknąć za wszelką cenę. Dlaczego tak jest trudno powiedzieć. Po części dyskomfort może być spowodowany przez fakt, że nasz przepracowany mózg nie otrzymuje dawki stymulacji, do której się przyzwyczaił. Pojawia się lęk przed nieznanym. U podstawy tego wszystkiego jest też chyba lęk przed śmiercią. Boimy się, że umrzemy w tej naszej samotności i nikt nawet tego faktu nie zauważy.

Myślę, że na stress samotności, Pani Heleno, są tylko dwa lekarstwa. Pierwsze, to jest pójść między ludzi. Jeśli Pani przyjaciółki nie są w stanie całkowicie wypełnić Pani samotności, to może mogłaby pani zaangażować się w jakąś działalność charytatywną. Hobbies, czytanie książek, oglądanie telewizji zajmują na jakiś czas umysł, ale prawdziwą satysfakcję przynosi tylko praca na rzecz innych ludzi. Być może mogłaby Pani zaangażować się w prace jakiejś organizacji przy polskim kościele. Banki żywności zwykle chętnie witają woluntariuszy. Różne naturalne katastrofy, takie jak ostatnio powódź w Wenezueli, dają niekończące się okazje do służenia innym ludziom.

Drugie lekarstwo jest bardziej subtelne i polega na poczuciu Boskiej Obecności. To bardzo ciekawe, że tego poczucia brakuje milionom ludzi, którzy deklarują wiarę we Wszech-Potężnego i Wszech-Obecnego Boga. Ludziom wydaje się, że Bóg mieszka w murach świątyń, w Watykanie lub na szczytach Himalajów. W każdym razie gdzieś bardzo daleko.

Biblia mówi, że Bóg jest świadkiem "każdego naszego słowa, każdej myśli". Musi to oznaczać, że Bóg jest znacznie bliżej niż nam się wydaje. Niektórzy uważają, że Bóg może być świadkiem każdego naszego słowa, bo jego cząstka mieszka w każdym ludzkim sercu.

Najbardziej znanym chrześcijańskim proponentem Praktykowania Boskiej Obecności był XVII-wieczny francuski Karmelita, znany jako Brat Wawrzyniec. Ten bosonogi mnich rozwinął z latami swojego religijnego życia nawyk mówienia do Boga bez oczekiwania, że Bóg mu odpowie. Samo mówienie do Boga, dzielenie się wszystkim troskami, powierzanie mu różnych spraw, dawało Bratu Wawrzyńcowi poczucie bezpieczeństwa, spokoju i harmonii. Z czasem pozwoliło mu to wyeliminować ze swojego życia uczucia takie jak smutek, niepewność czy lęk.

Współcześnie te idee są często wyrażane przez propagatorów chrześcijańskiej medytacji, znanej jako Modlitwa Kontemplacyjna, takich jak Tomasz Merton czy Tomasz Keating. Ja piszę więcej na temat Brata Wawrzyńca i Modlitwy Kontemplacyjnej w swojej książce "Magika - The Practice of the Presence of God for People with Cancer." Książka, na razie tylko w języku angielskim dostępna jest u mnie i w Ascendant Books na 124 street.

Wszystko to sprowadza się, Pani Heleno, do prostej zasady - kto ma Boga, a szczególnie poczucie Boskiej Obecności, nigdy nie jest sam.
 

Piotr Rajski jest psychologiem w prywatnej praktyce (Roche Miette Psychological Services). Pytania do autora prosimy kierować na adres redakcji. By umówić się na sesję, zamówić kopię artykułu lub książkę, można zadzwonić: (780) 482-5353.

© Piotr Rajski
 
  Home